Ferie, ferie! Nati zabrała się z grupą Szare Szeregi na zimowisko. Odwagi i chęci dodało jej miejsce, w które jechali. Góry Świętokrzyskie. Bodzentyn. Te regiony Natalia zna prawie od urodzenia. Nieopodal znajduje się nasza zaprzyjaźniona agroturystyka, do której powracamy z chęcią i tak często jak to możliwe.



Dzieciaki „odprawione”. Autokar ruszył, a nam w głowie zaświtał pomysł by wyskoczyć do nich na jeden dzień. No! Chociaż na kawałek dnia.
Dwa dni później byliśmy gotowi do drogi. Okazało się jednak, że z różnych powodów jadę tam tylko ja i mama jednego z chłopaków. Zgodnie z planem, o godzinie 8:00 byliśmy już w drodze. Tak sobie myślę… zahaczę o niezdrową restaurację w Radomiu. Kawkę wezmę, śniadanie może jakieś… A tu! Kicha! Zrobili wreszcie obwodnicę! No szok jakiś. Nawigacja pokazuje drogę na przełaj, krzycząc do mnie co chwila: „Zawróć jeśli to możliwe”, „Skręć w lewo”, „Skręć w prawo”. A kiedy już do żadnej dogi nie mogła mnie przyciągnąć zamknęła się wreszcie. Pozostało tylko dziwne moje wewnętrzne „pykanie”. To z głodu! 😉
Pogoda – żyleta. Aż żałowałem, że nie zabrałem adidasów, tylko te zimowce. I czapę jak na Syberię.
Dotarliśmy 30 minut wcześniej, niż zakładałem. Oooo! Dzięki za tę obwodnicę! Pozostało nam tylko czekać w okolicach ruin zamku na zakamuflowaną grupę „zimowiskowiczów”.
Szwędając się po najbliższej okolicy znów odkryłem miejsca, w których mnie nie było. A przecież od tak dawna tu przyjeżdżamy. Niby małomiejsko, a jednak, dzięki słońcu, śniegowi, przebijającej trawie i ogołoconym z liści drzewom – było bardzo przyjemnie.



















Od Zbyszka otrzymaliśmy informację, z której strony Grupa będzie podchodzić do ruin. Wypatrując kamuflażu, podążamy zatem na spotkanie… Na szczęście poruszając się jak kot i ubrany w swoją „na biało pociapaną” kurtę też mogę być niewidoczny. Czego nie można powiedzieć o Dagmarze, która zwijając ręce nawoływała dostrzeżoną grupę stylem puchacza „hu hu, hu hu” 😉


































A potem powrót, obiad…
Oczywiście zahaczyłem tylko jeszcze o Świerkowe Wzgórze. Miło się wraca do fajnych miejsc. Nawet jeśli tylko na chwilę…
…i powrót do domu. Całe szczęście, że nie zabrałem adidasów. 🙂
ps… więcej możecie zobaczyć na Facebooku Grupy historyczno-edukacyjnej „Szare Szeregi”.
Piekne zdjecia i na pewno fajna przygoda! Pozdrawiam!:)
Piękne widoki, super wyprawa! Pozdrawiamy!
Również zazdroszczę 🙂