W tym roku nie mieliśmy w planach jakiegoś wielkiego zwiedzania. Ale zdarzyło nam się parę razy ruszyć swoje cztery litery gdzieś dalej, poza Marradi. Lido di Dante to najdłuższa nasza podróż. Tym razem zapragnęliśmy powrócić do najmniejszego wulkanu Włoch leżącego w Monte Busca. To miejsce, które pierwszy raz mieliśmy okazję zobaczyć w lipcu 2014 roku. Wtedy też pierwszy raz trafiliśmy do Domu z Kamienia i osobiście mieliśmy okazję poznać Kasię, autorkę bloga Dom z Kamienia. Wtedy też zaczęły rodzić się myśli o nauce języka włoskiego. Ale wystarczy już tych wspomnień.
Na Mikołaja i Tomka nie trzeba było długo czekać. A ponieważ dzieciaki nie traciły ze sobą ani minuty, czekać i prosić nie trzeba było w ogóle. Nawet dziś, podczas lekcji włoskiego rozmawialiśmy z Kasią o ich fantastycznym zrozumieniu i wspólnym języku. A czas, którego nie można byłoby ze sobą spędzić wydawałby się czasem straconym. Ruszyliśmy więc drogą najszybszą. Oczywiście drogą przez góry. Wąską, wyboistą, krętą, pełną dziur, i generalnie prezentującą brak kategorii. Ale jakie byłyby to wakacje, gdyby jeździć tylko autostradami i nie spróbować czegoś lokalnego, czegoś co pozwala podziwiać taaaaakie widoki? To nie dla nas! Nawet jeśli po powrocie do domu, oprócz rozbitej szyby czołowej, miałem do wymiany spalone przednie tarcze i uszkodzone wahacze 😉 Trzeba przyznać, że jakieś straty zawsze są. A dzieci w czasie drogi miały ubaw nadając imiona praktycznie wszystkiemu co nas otaczało. Droga, drzewa, liście, drewno, … A my mieliśmy ubaw, słuchając ich dziecięcej kreatywności.
Półtorej godziny później byliśmy na miejscu i mogliśmy już delektować się pięknymi widokami. Sami zresztą zobaczcie: