Tak bardzo wciągnęliśmy się w „hand made”, że zupełnie zapomniałem o czekających wpisach. Przeglądając swoje archiwum ze zdjęciami, natrafiłem na naleśniki. Niby rzecz banalna ale w wykonaniu Natalki zdaje się być wyjątkowa.
Dlaczego wyjątkowa? Ano dlatego, że tak bardzo spodobało się mojej córci ich przygotowywanie. To 'tak’ powinno być mocno akcentowane 🙂 Przez jakiś czas smażyłaby je nawet codziennie. Żeby nie powiedzieć – kilka razy dziennie. Nauczyła się prostej receptury i miesza, smaży, pożera 🙂 Najczęściej „same” lub z dżemem albo musem jabłkowym. Oczywiście zdarza się nam przygotowanie nadzienia w postaci słodkiego białego sera.
Składniki:
- 2 jajka
- szklanka mleka (250ml)
- 150g mąki
- szczypta soli
- łyżeczka cukru
- 2-3 łyżki oleju
- woda mineralna
Sześć pierwszych składników dokładnie mieszamy i dodajemy tyle wody mineralnej aby ciasto przybrało konsystencję średnio-gęstej śmietany. Ciasto należy wymieszać na tyle dokładnie, by nie powstały nam grudki. Tak, jakoś później niefajnie to wygląda i niefajnie się smaży. Zamiast dwóch jajek, można użyć tylko jednego – też się sprawdza. Proste 😉
Niby proste – ale mi kiedyś udało się przygotować naleśniki bez dodatku mleka. Tak jakoś zapomniałem. Asia nie dała rady zjeść, Natalka przełknie każdą postać naleśników – nawet tych wybrakowanych 😀
Naleśniki należy smażyć na średnio rozgranej patelni teflonowej bez dodatku oleju. Mamy go już przecież w cieście …i tyle wystarczy.
Pierwsze próby podrzucania naleśników zakończyły się powodzeniem.