Płacz wcale nie jest do chrzanu

Pierwsza dawka płaczu miała miejsce tuż przed świętami wielkanocnymi. Wtedy przygotowany przeze mnie chrzan zbyt szybko ściemniał. Już wiem w czym tkwił problem.

Druga porcja wyszła znakomicie. A potrzebowałem:

  • 4 -5 naprawdę dużych korzeni chrzanu
  • 2 cytryny
  • 200ml śmietany 22%
  • sól i cukier

Do miski wycisnąłem dwie cytryny, oczywiście uważając by nie wpadły pestki. Mimo tarcia chrzanu w dużym robocie kuchennym, czuć go było nawet dwa piętra niżej. I tak spłakałem się jak bóbr. Podczas tarcia chrzanu należy co pewien czas mieszać go. Dzięki temu, łącząc się z kwasem nie będzie podatny na ciemnienie. Po całej tej atrakcji doprawiamy sporą ilością cukru i odrobiną soli. Dodajemy śmietanę i dokładnie mieszamy.

Teraz pozostaje nam przełożenie go do sparzonych słoiczków. Tak przygotowany chrzan należy zjeść w ciągu czterech miesięcy. Nie zawiera w końcu żadnych sztucznych konserwantów, a słoiczki nie są szczelnie zamknięte. Z tej ilości chrzanu wychodzi na tyle dużo gotowego produktu, że śmiało można obdzielić najbliższe otoczenie. To dalsze też. Pozdrawiam Kasię z Kamiennego Domu 🙂

Uwaga! Niesparzony chrzan ma naprawdę niezłą moc.

2 thoughts on “Płacz wcale nie jest do chrzanu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*

code

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.