– Mamo, kim był wujek Piotrka? – z tylnego siedzenia rodzinnego vana pytał Max.
– Wiesz… tata twojego kolegi był policjantem. Pracował przy rozwiązywaniu trudnych spraw.
– A jak zginął? – kontynuował serię pytań lekko znużony długą jazdą chłopiec.
– Podobno wpadł pod samochód. Nikt nie ma pojęcia jak to się stało, bo ulica jest mało ruchliwa – najpełniej jak potrafiła odpowiedzi udzieliła Martha, mama Maxa. – Tajemnicze zdawało się także znalezione przy nim zdjęcie młodej dziewczyny. Niestety nikt nie wiedział i nie wie kim jest owa piękność.
Droga do domu była długa. Po uroczystościach pożegnalnych tym bardziej się dłużyła. Zachodzące jeszcze przed chwilą słońce przestało już prześwitywać przez szybko umykające drzewa. Nad drogę wstąpił księżyc i przed pewien czas oświetlał ją. Nostalgiczny, nieprzerywany reklamami i rozmowami blues emitowany przez lokalną stację radiową wszystkim umilał drogę. Był jednocześnie lekarstwem na przeżycia ostatnich dni i dzisiejszej uroczystości. Dzieci w fotelikach na tylnej kanapie wreszcie usnęły. Martha stała się także lekko znużona, starała się jednak kontrolować drogę przed samochodem i co pewien czas zagadywać do prowadzącego samochód równie znużonego męża. Droga prowadząca przez las nie dawała szansy na bezpieczny postój i trzeba było jechać przynajmniej do najbliższej stacji benzynowej. Zapas napojów energetyzujących powoli topniał, więc byłaby możliwość uzupełnienia lodówki. Jednostajny warkot diesla przy jednostajnej prędkości stawał się coraz bardziej uciążliwy. Światła mijanych samochodów powodowały ból oczu i sprawiały, że obraz przed samochodem był coraz mniej wyraźny. Na domiar złego niebo spowiły ciemne chmury z których zaczęło padać. Uderzenia dużych kropli deszczu w szybę czołową oraz monotonny ruch wycieraczek zaczęły wszystkich wprawiać w złość. – Co się jeszcze musi dziś zdarzyć? – jednocześnie wybełkotali Martha i jej mąż Brad.
Chwilę później kierowca zdecydowanie wcisnął hamulec na widok stojącej na środku drogi machającej rękami postaci. – Co jest? – głuchym, stonowanym głosem krzyknął Brad. Przed samochodem stała zrozpaczona, zmoknięta kobieta, do której szybko wysiadł. Rozmawiał chwilę i wrócił do samochodu. Zdziwiona i wystraszona Martha usłyszała prośbę o pozostanie z dziećmi. Szybko wyjaśnił jej, że przed chwilą był wypadek i kobieta prosi o pomoc. – Mówiła, że wypadła z drogi i w samochodzie na tylnym siedzeniu pozostała jeszcze jej córka Sara – wyjaśnił żonie – podobno żyje. Szybkim krokiem skierował się po rozmokniętej drodze w kierunku lekko oświetlonego pobocza. Rzeczywiście znajdował się tam mocno uszkodzony samochód. Przez wybite okno w lewych, tylnych drzwiach wyciągnął zrozpaczoną dziewczynkę. Zacinający deszcz stawał się coraz bardziej uciążliwy i powrót do swojego vana możliwy stał się tylko dzięki temu, że pozostawił go na światłach. Brad otworzył drzwi i przekazał dziewczynkę swojej żonie. – Gdzie ta kobieta? – spytał. – Poszła w twoim kierunku. Może wróciła do samochodu – odpowiedziała zdenerwowana Martha. – Wrócę tam! – Brad zamknął drzwi i pobiegł do wraku. Zajrzał przez wygięte drzwi kierowcy i już wiedział, że kobieta która zatrzymała jego samochód była kierowcą tego wraku…
…tekst powstał na podstawie zasłyszanych opowieści…
…zobacz wcześniejszy tekst.