Na 13 sierpnia 2013 zaplanowaliśmy spełnienie marzenia naszej córci. Czekała nas trzygodzinna wyprawa do Zatoru. Natalka chciała odwiedzić DinoZatorLand. Tuż po wczesnym śniadaniu wyruszyliśmy w długą drogę.
Na miejsce dotarliśmy chwilę przed południem. Olbrzymi kompleks parków ZatorLand zrobił na nas spore wrażenie. Na tyle duże, że zrekompensował uciążliwą drogę z jęcząca Majką.
Duży, darmowy parking i fajne wejście główne jakoś tak skojarzyły się nam ze
światem Astrid Lindgren. Kupiliśmy bilety po 40 zł, w cenie których były wejścia
do wszystkich czterech parków oraz do kina 5D. W tej cenie była także możliwość nieograniczonego korzystania z atrakcji dla dzieci (i dorosłych)
Natalka mówiła, że spełniło się Jej marzenie. Już dawno gdzieś wynalazła, że
powstało to miejsce i chciała tam pojechać, ale do tej pory nie było okazji,
czasu… Biegała, czytała, robiła zdjęcia i nagrywała filmiki swoim aparatem.
Była tak przejęta, radosna… Cudownie było na Nią patrzeć..
Teren fantastyczny. Dinozaury ukryte w trawach, wśród drzew, wody. Były mostki, ławeczki w kształcie gadów, na które dziewczyny wchodziły i trzeba było Im robić zdjęcia. Ale nie! Nie siadały normalnie. Zawsze gdzieś wlazły, stanęły na oparciu itd. Dinozaury wydawały różne odgłosy, ruszały głowami, łapami, ogonami… pluły wodą, a nawet sikały 😉 i trzeba było szybko przebiegać by nie zmoczyły. Piły wodę, jadły liście z drzew a jeden nawet płakał. Był magiczny, zaklęty przez czarodzieja. Właściwie to była królewna przez pomyłkę zamieniona w dinozaura a nie w żabę. Płakała a łzy kapały na ziemię. Dzieci, które ją mijały musiały śpiewać piosenki lub coś opowiadać, bo wtedy jest szansa na jej odczarowanie 😉 Ale tych dzieci musi być tyle, ile lat temu wyginęły te olbrzymy. Maja śpiewała, Natka nie chciała 😉 Na końcu było małe muzeum w którym znajdowały się szkielety, skamieniałości itp. Natka chodziła z szeroko otwartymi oczkami, wszystko musiała dokładnie zobaczyć, o wszystkim poczytać, podpytać.
Kolejny park, to PARK MITOLOGII. Posągi na wodzie między którymi się pływało a w tle snuła się opowieść. Niestety zaczęło padać, grzmieć i nie popłynęliśmy. Za to dziewczynki ze mną weszły do wielkiego Konia Trojańskiego. Później poszliśmy do świeżo zasadzonego labiryntu i obejrzeliśmy duże posągi stojące na ziemi.
Trzecim był PARK BAJEK I STWORZEŃ WODNYCH. Niestety już potwornie lało, ale mimo grzmotów staraliśmy się nie zauważać tej ulewy. Chodziliśmy gdzie się dało, robiąc tylko krótkie postoje w czasie wzmożonego deszczu. Wreszcie, po około 30 minutach przestało padać. Kolejna ulewa złapała nas dopiero w drodze powrotnej do Grabkowa. Chwilę później z drogi ekspresowej wyrosła niesamowita i zapierająca dech w piersiach piękna tęcza. Chwilami była nawet podwójna. Naprawdę coś niesamowitego!
Na terenie tej części parku, wszędzie stały postaci z bajek. Były krótkie ich opisy, a w specjalnych domkach wykonane były scenki z opowieści. W tle leciały czytane fragmenty książek. Całkiem przyzwoicie zrobione. Choć niejednokrotnie miałem wrażenie, że lekko kiczowato. Między tymi postaciami – stworzonka wodne a po środku plac zabaw. Dziewczynkom podobało się bardzo. W sezonie zimowym swoje podwoje otwiera tam też domek Św. Mikołaja. Oświetla go 3 mln światełek. Są też renifery. Można również spotkać samego Mikołaja. Warto by było i wtedy podjechać, zobaczyć.
Ostatnim parkiem był PARK OWADÓW. Znajduje się w nim 11 figur gigantycznych owadów. Niektóre się ruszały, machały skrzydełkami, wydawały różne odgłosy. Na ścianach, w gablotach wisiały różne gatunki motylki oraz owady i inne robactwo.
Po zwiedzeniu wszystkiego poszliśmy coś zjeść i na obiecany Mai placyk zabaw. Były tam karuzele, samochodziki, pociągi, dmuchane zjeżdżalnie, baseniki z kulkami, trampoliny, mini gokart, salon gier, autodrom, symulatory – między innymi „Bonanza”, całoroczne lodowisko, karuzela Rekin… Właśnie na tę karuzelę wsiadłem z Mają. Wśród tryskających zewsząd fontann, „strzelaliśmy” wodą do rekinów, pingwinów i innych wodnych stworzeń. Maja zeszła bardzo zadowolona, roześmiana i cała mokra, podobnie jak i ja. Dobrze, że mieliśmy coś na przebranie Majki. Ja pozostałem mokry. Asia z Natalką wsiadły na takie jeżdżące samochodziki, z których też się strzelało w odpowiednie kółeczka na zwierzątkach i leciała woda. Niestety nie do końca wiedziały o co chodzi, więc nie ubawiły się tak jak ja z Majką. Wspólnie kierowały i każda z nich strzelała ze swojego pistoletu. Niestety myślały, że maja zepsutą platformę bo nie leciała woda. Jak się później okazało woda wcale nie musiała lecieć, bo urządzenie działało wyłącznie na podczerwień. O 16:20 poszliśmy do kina 5D, oczywiście na film o Dinozaurach. Natka, Asia i ja byliśmy zachwyceni. Maja mniej 😉 Fotele się ruszały, coś nas dotykało po nogach, wiał wiatr w twarz, chwilami kropiła woda a na koniec spadł śnieg. Maja się denerwowała, bo spadały Jej zbyt duże okulary. I tu należy się mocno przyczepić. Jeden – duży rozmiar okularów w parku dla dzieci to jakaś pomyłka, a jakość obrazu pozostawia wiele do życzenia. Maja straciła więc humor, obraziła się i zakończyła oglądanie. Na koniec dziewczyny naciągnęły nas w sklepiku z pamiątkami, na dwa dość drogie Dinozaury. No cóż – taki los rodzica 🙂