Po długim i wyczerpującym dniu pracy, przyszedł wreszcie piątkowy wieczór. Późny piątkowy wieczór. Po lekkiej kolacji ze kieliszkiem wina późny piątkowy wieczór przerodził się w bardzo późny piątkowy wieczór. Asię zmogło więc chętnie zaprzyjaźniła się z łóżkiem a ja przy kolejnym kieliszku, tym razem cięższego Porto, włączyłem Playstation.
Letni ciepły wieczór w połączeniu z procentami sprawił, że temperatura otoczenia dramatycznie poszybowała w górę. Otworzone kolejne okno, tego stanu właściwie kompletnie nie poprawiało. Ale samopoczucie, z różnych względów, stawało się na tyle błogie, że wysoka temperatura nie przeszkadzała mi nadto. Wracając do Playstation… Sięgnąłem po ulubione karaoke. A co tam! 🙂 Z angielskim kiepsko ale parę fajnych, starszych i nowszych piosenek w ojczystym języku nie powinno sprawiać mi problemu. Miałem zmierzyć się z Kombi, Myslovitz, Kapitan Nemo czy Lady Pank. Teksty proste, melodia też nieskomplikowana. Mikrofon podpięty, wzmacniacz włączony… Usiadłem więc przed TV i popijając winko rozpocząłem „maraton wokalny 2013″…
- co tak głośno? – słyszę zza ucha głos Asi.
- no… śpieeewam sobie! Ładnie?
- ty wiesz, że jest druga w nocy. Okna otwarte i wszystko słychać na zewnątrz.
- no tak! Co z tego?
…i wszytko byłoby fajnie, gdyby nie skwitowanie dialogu następującymi słowami:
- To ty tak fałszujesz a ja myślałam, że to na weselu gra jakaś tandetna kapela.