Zakręcony czas – cz.15

– Pobyt w szpitalu musi się trochę przełużyć – usłyszał Piotr od lekarza prowadzącego.
– Wyniki badań niestety wstępnie potwierdzają naszą diagnozę.
– Coś dziś jeszcze będziemy robić? – Siadając na łóżku wyszeptał jeszcze pytanie.
– Tak. Rezonans magnetyczny i potencjały wywołane.


– Kiedy zaczynmy?
– Za pół godziny poproszą pana na rezonans. To nam da jasny obraz tego co się dzieje. Ale nie oczekiwałbym odmiennych wyników od tego co mamy.
Lekarz wyszedł z pokoju. Piotr położył się zamykając oczy. Po głowie znów zaczeły kołatać się różne niepokojące myśli o przyszłości. Po chwili zasnął. Jednak nie na długo, bo został poproszny na badanie głowy. Razem z lekarzem zeszli dwa piętra niżej. Stanęli przed sporej wielkości rozsuwanymi drzwiami.
– Co to jest rezonans magnetyczny? Ile to potrwa? – w myślach zadawał sobie pytania.
„Drugie ja” nie zdążyło odpowiedzieć. Po wejściu do pokoju okazało się, że badanie potrwa około 40 minut. A samo urządzenie do rezonansu magnetycznego wyglądało jak gwiezdne wrota.
– Lubię ten film.
– Słucham?
– Czy ja powiedziałem to głośno? – Piotr ze zdziwieniem popatrzył na lekarza.
– Jaki film pan lubi?
– Tak jakoś skojarzyło mi się to urządzenie. – Z uśmiechem dopowiedając – … no „Gwiezdne wrota” z Kurt’em Russell’em.
– A … tak, wielu osobom tak się kojarzy. Proszę zdjąć z siebie i wyjąć wszystkie metalowe przedmioty, karty płatnicze oraz telefon komórkowy.
Po spełnieniu prośby operatora wrót, Piotr pomaszerował w stronę wielkiego, okrągłego urządzenia. Kremowe wrota zaczęły z bliska wyglądać teraz jak olbrzymia pralka, do której, zamiast ubrań, wsuwa się pacjenta. Piotr położył się na specjalnym łóżku. W żyłę wbito igłę celem podania kontrastu. Założono słuchawki na uszy, a głowę zamknięto w klatce na kanarki, która ma chronić ją przed polem magnetycznym.
Piotr wjechał do środka. Po chwili urządzenie zaczęło stukać w bardzo dziwny sposób. Jak zwykle w takich sytuacjach wszystko zaczyna swędzieć. Nie mogło być inaczej i w tym przypadku. Po ponad 30 minutach leżenia w bezruchu, Piotr wyjechał na zewnątrz. Cały i zdrowy. Choć z tym ostatnim niekoniecznie można się zgodzić. Pomieszczenie było identyczne jak przed rozpoczęciem badania. Ludzie dookoła także.
– Więc to nie gwiezdne wrota – z uśmiechem skomentował Piotr.
– Trafi Pan na oddział?
– Jasne.
Droga na oddział wydłużyła się znacznie, bo na drodze Piotra stanęły drzwi na ogród. Świeże powietrze i odsapnięcie od szpitalnego zgiełku to było to, czego Piotrowi teraz było potrzeba. Wiosenne słońce i chwila w ogrodzie rozpromieniły twarz Piotra, powodując choć chwilowe odłączenie się od natłoku negatywnych myśli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*

code

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.